Ostatnio, dzięki koledze z pracy, odkryłem całkiem ciekawy dysk w “chmurze” – PogoPlug.com, który za skromną, miesięczną 4 dolarową opłatą pozwala nam korzystać ze swoich zasobów w formie ‘unlimited’. Przy okazji – dziękuję Marcinie
Dostarczany klient, dla systemów Windows i MacOS raczej funkcjonalnością nie powala, jednak ma sporo niedogodności:
- domyślnie wpycha do chmury foldery ‘Moje dokumenty’, ‘Moja Muzyka’, ‘Moje filmy’ itp, itd, czyli cały ten Windowsowy śmietnik (kto nie wierzy niech zajrzy do ‘Moich dokumentów’, najlepiej z włączonym podglądem plików systemowych i ukrytych. Nie można tej opcji wyłączyć (trzeba każdorazowo zatrzymywać ich kopiowanie).
- chmura działa jak czarna dziura – plik usunięty na dysku źródłowych, egzystuje w nieskończoność na dysku chmurowym. Rozwiązanie fajne dla zagapionych, ewangelistów Windowsa i przepłacanych blogerów Apple. Dla tych normalniejszych, synchronizacja jest rozwiązaniem właściwym.
- kontrola nad plikami nie powala – lepiej powiedzieć, nie ma jej wcale ;(
- nie da się skorzystać z robocopy, fastcopy czy jakiegokolwiek ręcznego copy ;(
Na szczęście, w systemie Linux, potraktowanemu po macoszemu przez twóców chmury, rozwiązaniem jest pogoplugfs, który montuje nam dysk chmurowy we wskazanym przez nas folderze. Oczywiście automatyzujemy proces (fuse lub udev), co więcej wykorzystując graficzne narzędzia jak grsync wyciągamy z chmury to co najlepsze
Cały proces mamy precyzyjnie opisany tutaj: http://tuxtweaks.com/2013/06/mount-your-pogoplug-on-linux/, ja skupię się na samym rsync/grsync i małej potyczce z mechanizmem chmurowym.
PogoPlug oferuje bardzo sympatyczny (chociaż prościutki) interfejs do obsługi naszych plików multimedialnych. Pliki muzyczne czy wideo możemy sobie streamować na urządzenia mobilne (lubo dtwarzać poprzez interfejs webowy) tworząc naszego prywatnego Deezera.
A wygląda to tak:
Co ciekawe, podczas transferu za pomocą grsynca, pliki przesyłały się poprawnie (właściwa suma md5), jednak z nieznanych mi powodów nie pojawiały się w interfejsie, w sekcji multimedialnej. Dotyczyło to zarówno plików audio jak i wideo. Pliki istniały we właściwych folderach, jednak zawsze typem pliku było ‘file’ zamiast ‘music’ czy ‘video’. Po krótkim śledztwie winowajcą okazał się standardowy sposób w jaki rsync/grsync przesyła dane. A robi to tak:
Załóżmy iż wysyłamy plik o nazwie: muzyka.mp3. Rsync wysyła go jako ‘muzyka.m3.RANDOMCHARS‘, po poprawnie zakończonym procesie transferu zmienia mu nazwę na ‘muzyka.mp3′. Zachowanie to zmieniamy dodając parametr –inplace i już możemy cieszyć się zarówno poprawnie wykonaną kopią zapasową, jak też i strumieniowaniem naszych utworów muzycznych
Tagged: chmura, linux, open source, storage, windows